20 grudnia 2010

Dla zdrowia i urody


To krótkotrwałe zanurzanie organizmu w zimnej wodzie ma na celu pobudzenie go do reakcji obronnej, w wyniku której organizm się hartuje. Wbrew pozorom kąpiel w zimnej wodzie nie jest dla człowieka czymś wyjątkowym.



Morsowanie to po pierwsze zdrowie. Cytując lekarzy, kąpiele morsowe można porównać do nowoczesnej, coraz częściej stosowanej (np. w leczeniu stwardnienia rozsianego) krioterapii. Intensywna rozgrzewka, a następnie zanurzenie na kilka minut w lodowatej wodze to bardzo silny bodziec termiczny, w wyniku którego dochodzi do skurczu powierzchniowych naczyń krwionośnych. Krew wycofuje się do naczyń położonych głębiej, poprawiając krążenie w wewnętrznych narządach i tkankach organizmu. Po wyjściu z wody i ponownej rozgrzewce dochodzi do reakcji odwrotnej – silnego ukrwienia skóry (staje się zaczerwieniona), stawów skokowych i kolanowych, kończyn górnych. W ten sposób poprawia się ich odżywienie i regeneracja. Zimowe kąpiele działają więc silnie bodźcowo wzmacniając odporność organizmu na chłód i wirusy.


Jak wynika z raportu greckich uczonych z Uniwersytetu w Janinie, opublikowanego w czasopiśmie „Medical Hypothesis” poprzez regularny kontakt z zimną wodą wykształca się odporność na niskie temperatury. Po pierwsze mors nie trzęsie się z zimna – prawdopodobnie dlatego, że mechanizmy termoregulacji nie reagują na zmiany temperatury na powierzchni ciała, ale w jego głębi. Po drugie do skóry zaczyna dopływać mniej krwi, przez co krew się nie oziębia. Regularne zimne kąpiele obniżają poziom insuliny we krwi (co jest dobre dla serca), poprawiają działanie układu odpornościowego. Ludzie morsy zapadają na choroby górnych dróg oddechowych 40% rzadziej niż inni. Z wynikami tych badań zgadzają się członkowie klubów morsów. Dr Wojciech Szamrej, specjalista chorób wewnętrznych z Koszalina, jest miłośnikiem zimnych kąpieli od dwunastu lat. Przyznaje, że wcześniej brał więcej antybiotyków niż jego pacjenci. Postanowił z tym skończyć. Zaczął się hartować i… o chorobach zapomniał. Po wejściu do wody wydziela się między innymi hormon beta endorfiny. Działa na zasadzie morfiny, powoduje zmniejszenie bólu. Endorfiny są „hormonem szczęścia”. Wywołują błogostan, działają jak narkotyk. Zauważyłem też, że znikają dolegliwości związane ze zwyrodnieniami stawów i chorobami reumatycznymi. Po wyjściu z wody zakres ruchu stawów mocno się zwiększa. Taki stan utrzymuje się przez kilka godzin.


Morsowanie w morzu to także zabieg pielęgnujący urodę. Głównie panie wchodzą zimą do wody dla urody. Słona woda wygładza skórę, poprawia jej ukrwienie i nawilża. Działa też odprężająco, usuwa stres i zmęczenie, dlatego kąpiel w niej to cudowny relaks po ciężkim, stresującym dniu. Regularne kąpiele w słonej wodzie zaleca się też osobom, które mają kłopoty ze skórą – cierpią na różnego rodzaju schorzenia dermatologiczne i alergie. Dłuższe (2-3 minutowe) pobyty w zimnej wodzie związane są z większym wydatkiem energetycznym, ponieważ organizm potrzebuje więcej energii, by utrzymać temperaturę ciała. Dlatego też w aktywnym sezonie można stracić około 5-ciu kilogramów na wadze. Po kilku latach regularnych kąpieli skóra jest w zdecydowanie lepszej formie – przyznają szczecińskie foczki. Ponadto za każdym razem można zmniejszyć masę ciała. Nie trzeba biegać ani chodzić do siłowni. Na jakiej zasadzie tak się dzieje? Bardzo łatwo to wytłumaczyć. Początkowo dochodzi w wodzie do zwężenia naczyń krwionośnych w naszym organizmie. Uruchamiają się wspomniane wcześniej mechanizmy obronne, przyspiesza metabolizm. Po wyjściu na ląd naczynia rozszerzają się, organizm jest wychłodzony i musi podnieść swoją temperaturę. Aby to zrobić, zmuszony jest spalić dodatkowe kalorie. Krew wymaga podgrzania. Skóra jest czerwona niczym po opalaniu. Foczki twierdzą, że dzięki temu wyglądają jak po odnowie biologicznej.


Korzyści z zimowych kąpieli jest więc wiele: zahartowanie ciała, zwiększenie odporności organizmu na choroby zimowe, poprawa wydolności ukladu sercowo-naczyniowego, lepsze ukrwienie skóry. Morsowanie jest wspaniałą terapią na depresje oraz problemy emocjonalne. Ponoć przedluża także życie.


Trzeba być jednak ogólnie zdrowym. Kąpiele w lodowatej wodzie specjaliści porównują do szybkiego joggingu. Jest to duże obciążenie dla układu krążenia, również układu oddechowego. Zimna woda może też być niebezpieczna dla serca. Wychłodzenie powoduje, że krew gwałtownie odpływa ze skóry do organów wewnętrznych, to może spowodować zawał serca. Jak podaje cytowany już grecki raport, zdarzają się ofiary śmiertelne mody na zimowe kąpiele. Trzeba więc zachować ostrożność, by w walce o zdrowie nie oddać życia.


Przy zachowaniu podstawowych środków ostrożności jest to zdecydowanie jeden z bezpieczniejszych „sportów ekstremalnych”. Napewno bardziej niż base-jumpijg, skoki spadochronowe czy spływy kajakowe. Podstawowa sprawa to zdrowy rozsądek. Przede wszystkim należy uważać na wychłodzenie organizmu (hipotermia) oraz odmrożenia. Odmrożenia powstają podczas gwałtownego przejścia z zimnego do ciepłego ośrodka. Najczęściej powstają, podczas przejścia po lodzie niezabezpieczonymi stopami. Wychłodzenie organizmu musimy kontrolować sami. Jeśli czujemy, że organizm traci ciepło – wychodzimy z wody.

źródło: http://urodaizdrowie.pl/korzysci-z-zimowych-kapieli-czyli-morsy-w-przereblu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz